To co w tej wycieczce okazało się najcenniejsze to jabłko z robakiem, słodkie i pachnące. Nigdzie nie można takiego kupić! Kwiaty z krepiny, pranie na tarze, wizyta w kościele, widzieć jak rośnie czosnek, a na koniec zimne piwko z lokalnego browaru. Lila nałogowo chce przemierzać świat. Wszystko ją zachwyca.
wspaniala wycieczka droga lilly a piwko hmm pewnie dla ochlody ;)
OdpowiedzUsuńświetna relacja:)
OdpowiedzUsuńŚliczna kózka robiła konkurencję Lili ;-)
OdpowiedzUsuńChyba muszę zaprosić Lilę z Wami do naszego skansenu - tam też by jej się spodobało - choć to na drugim końcu Polski, ale nawet nazwa województwa podobna ;-)
Lub...uskie :-D
Kiedyś jadąc do Lublina kupiłam mapę Lubina.To chyba gdzieś w Twojej okolicy:)
UsuńNo, a wygląda na takie niewiniątko! ;-))
OdpowiedzUsuńPozory...:)
UsuńPięknie tu..Zapraszam też do mnie klubtilda.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Idę:)
UsuńJak mniemam, pranie na tarze zachwycałoby Lilę trochę mniej, gdyby musiała to robić sama... ;)
OdpowiedzUsuńAle to piwko... to już trzeba samemu... :)
Fakt,z praniem w popiele to jakiś koszmar.Trwało podobno ok 2 dni.
UsuńSuper wycieczka!
OdpowiedzUsuńSuper!Lublin i okolicę gorąco polecam.
UsuńLubelski skansen ma w sobie to coś!
OdpowiedzUsuńPięknie tam :)
OdpowiedzUsuńPiwo Lubelskie <3
OdpowiedzUsuńach te podróże kotki Lili, ciekawe co odwiedzi następnym razem :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam skanseny :)
OdpowiedzUsuńPranie na tarze! Takie rzeczy tylko w skansenie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia, bardzo klimatyczne :)
Pozdrawiam :)
megshandmade.blogspot.com
sielsko, czarodziejsko
OdpowiedzUsuń