Pamiętacie zielnik z podróży, który powstał rok temu, żeby pomieścić zielsko zebrane w Maroku?
Zdziwiłabym się gdybyście pamiętali.
Ja nie pamiętałam.
Efekt próby upchania w nim pamiątek z Włoch jest taki:
Pokarało mnie, bo wczoraj na głos śmiałam się z zapominalskiego Pana z baniakiem moczu.
Kiedy skurczony ze strachu, że go coś trafi, przebiegał z lewej na prawą stronę autostrady, tuż przed maską mojego samochodu byłam pewna, że narobił do tego baniaka, po lewej, a teraz biegnie z zawartością na prawą, żeby to wylać.
Dopiero w lusterku zobaczyłam, że już odprężony leje śmiało mocz do baku samochodu zaparkowanego na poboczu.
Ustanowiłam, w związku z tym podstawę wakacyjnych ekskursji, do której będę się odtąd stosować i o której zapomnieć mi nie wolno:
Zielsko zwozimy tylko takie, co się da na płasko sprasować.
Szyszki sosny pinii ani te mniejsze, nie wiem czego, się nie dają.
Kamienie też bywają oporne.
***
Podoba mi się ten zielnik! Chętnie pooglądam zwiezione i sprasowane zielsko z różnych stron świata :) Ja też kiedyś z takim "moczem" popierniczałam zadowolona do samochodu :D
OdpowiedzUsuńJa nie, ale kiedyś musiałam wylać cały bak moczu, bo okazało się, ze nie taki jak trzeba nalałam.
Usuńahhaha faktycznie szyszunie i kamienie to kiepski pomysł do zielnika :) ale sam zielnik, pomysł i wykonanie jak zwykle cudowne :) w sumie to nie ma na Waszym blogu rzeczy, która mi się nie podoba - zero podlizywania się, szczera prawda! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dobra... Co chcesz?
Usuńhihih no fakt nie mieści się :D muszelki też są kiepskie :D
OdpowiedzUsuńMuszelki szczególnie. Mam ich cały karton. Nie chciałabyś uszyć z nich jakiejś sukni?
UsuńA ja pamiętam :) zielnik widziałam po raz pierwszy na Polskim Handmade :) Pamięć u mnie co prawda kiepska, ale takiego cudeńka nie da się zapomnieć :-)
OdpowiedzUsuńDzięki wierna sówko :)
Usuńno tak zmiescić sie nie da a ta mała to szyszka bodajze cyprysa ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że się z tym cyprysem zjawiłaś, bo już chciałam się kompromitować pisząc, że to szyszka cisu. Wiedziałam, że coś na c :)
UsuńSzyszkę i kamień można przykleić na okładkę :) Fajny pomysł z tym zielnikiem :)
OdpowiedzUsuńNie, nie można.;)
Usuńno po porostu się nie da:) hehe
OdpowiedzUsuńja proponuję jakieś super zielinkowe pudełko z przegródkami zakątków świata:)
To jest myśl! Nawet mam takie niezagospodarowane.
UsuńHehe,jak zwykle kiedy do was zaglądam mogę liczyć na wywołanie buziowego rogala od ucha do ucha :)
OdpowiedzUsuńBuźka!
:)
UsuńPan z butelką... :)
OdpowiedzUsuńReszta do koszyczka lub breloczki!
Pozdrawiam :)
Breloczek to też pomysł! :)
UsuńŚWIETNY TEN ZIELNIK I TAKI NIECODZIENNY:)
OdpowiedzUsuńPodróżny:)
UsuńŚlicznie :) Szyszka rzeczywiście nijak do albumu, ale już same nasionka z niej ładnie by wyglądały :)
OdpowiedzUsuńooo o to to:)
Usuńsuper, zdjęcia wymiatają !
OdpowiedzUsuń:)
Usuńobniżacie loty?
OdpowiedzUsuńJak zwał tak zwał:)
UsuńWłaśnie nadrobiłam zaległości i zapoznałam się z marokańską częścią zielnika... cudo :) Z szyszkami... no cóż .. do zielnika nijak, ale to przecież cenne skarby :)
OdpowiedzUsuń:) Dzięki
UsuńŚliczny, taki delikatny :) Tworzycie przepiękne rzeczy. Dziękuje, ze dołączyłyscie do obserwatorów mojego bloga, to dla mnie wielki zaszczyt!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
ech...no nie zawstydzaj.
UsuńMusiałam dwa razy przeczytać historię zapominalskiego pana. O rany! :-) Nie wiem, czy będę mogła spokojnie zasnąć. Zielnik piękna sprawa, jestem pewna, że wkrótce zapełnisz go równie uroczym lokalnym chabaziem :-) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńTak zrobię:)
Usuńmoje ukochane zielska podróżne gnieżdżą się w przewodnikach. Zazwyczaj jego objętość i wymiar ogranicza pragnienia, by połowę tego co wyrasta z gleby, zabrać do domu :) Zasadę złamałam parę lat temu na Islandii :)
OdpowiedzUsuńI co z tego wynikło?
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń