Człowiek nakupi tych gazet, nadrukuje się tutków, nachomikuje zakładek w kompie, naprzypina się na Pintereście, a rzadko kiedy, korzystając z tych zasobów, faktycznie usiądzie i coś zrobi.
Ale nie tym razem!
W ostatnim numerze Mollie znalazłam przepis, jak się finalnie okazało na wełniane kebab chi chi, choć w gazecie uparcie i konsekwentnie nazywają je balerinkami.
No, ale sami zobaczcie...heloł?!
Nic tylko sosem jogurtowym polać.
Wszystko dobrze opisane i zrozumiałe. Nie potrafiłam jedynie korzystając z tego tutka zrobić pięt.
I te moje to improwizacja.
Znajdziecie go nie tylko w gazecie, ale również klikając
TU
Kwiatek i liski zaczerpnełam z przepisu, który również jest w tym samym numerze magazynu, na szalik WSPOMNIENIE LATA, do którego również się przymierzam(pewnie nigdy go nie zrobię).
Cały numer, a w nim oryginał balerinek i wspomniany szalik, można zobaczyć
TU
Do głowy mi nie przyszło, że będę męczyć Wasze oczy widokiem moich emeryckich, szpotawych racic, ale tak mnie rozbawiło chodzenie w kebab chi chi po ścianach i suficie, że niestety.
Uwaga!
Tego się nie da odzobaczyć.
Proszę...
Dziękuję:)