Kanapę poddałyśmy gruntownej metamorfozie.
Powyżej zdjęcie PRZED.
Poniżej PO.
Ta niezwykła i jakże pracochłonna przemiana kanapy nie jest jednak główną treścią dzisiejszego posta.
Jest nią kolejne wcielenie ODKŁACZACZKI.
Kiedyś dzięki niej uruchomiłyśmy DOMOWĄ DRUKARNIE.
Dziś, kto wie, może prezentujemy epokowe odkrycie dla wszystkich szyjących.
Jeśli jednak jest to sposób powszechnie znany i stosowany proszę oświecić nas w komentarzach.
Do tego czasu jednak będziemy żyły w przeświadczeniu, że jesteśmy genialne.
Proszę więc z tymi komentarzami się nie śpieszyć;)
Odzyskując, drąc i prując materiał z pokrycia kanapy oraz suwaki poduch, strasznie dużo z tego wszystkiego zwisało nitek.
I weź człowieku siedź i skub.
Jak wiemy z poprzedniego posta pracowitością nie grzeszymy więc skubanie paznokietkiem odpadało.
I wtedy przyszło olśnienie.
Odkłaczaczka!!!
Jedziiesz.
Do niej przyklejają się wszystkie niechciane nitki.
Warunek jest tylko taki, żeby miziać po stronie, w którą igła uderzała z góry!
Czy to nie wspaniałe?
:):):)